O trudnościach na światowym, jak i rodzimym rynku muzycznym mówi się już od długich lat. Czy crowdfunding ma szansę zmienić reguły gry?
Nowy wspaniały świat
Marzeniem i celem większości artystów jest przypieczętowanie swojej działalności wydaniem albumu, najlepiej w fizycznej formie (CD i winyl kolekcjonerski) i najlepiej raz na dwa lata. Nic dziwnego, taki model z powodzeniem funkcjonował od połowy ubiegłego stulecia. Wszyscy nasi wielcy bohaterowie, na których muzyce się wychowaliśmy działali dokładnie w ten sposób, dostarczając nam wzorców, jak prowadzić własne kariery. Czasy jednak się zmieniły, a wraz z nimi sam rynek.
Nie to, że płyty już nie powstają. Nagrywa się ich więcej niż kiedykolwiek, ale coraz częściej słychać, że podaż przewyższa popyt. Powody są różne, od wręcz powszechnego dostępu do darmowej muzyki z nielegalnych źródeł, aż do trudności z odpowiednią promocją młodych, wschodzących wykonawców na zdecydowanie tłocznej już scenie.
Technologia, która jest głównym sprawcą, jeśli chodzi o ból głowy muzyków i wytwórni, otworzyła przed nimi też nowe możliwości. Sprzedaż muzyki w cyfrowym formacie, czy też nowo powstałe serwisy streamingowe, takie jak Spotify, czy Deezer, rekompensują poniekąd spadki w zakupie tradycyjnych nośników i z każdym rokiem stają się coraz popularniejsze.
Efekt tej cyfrowej rewolucji jest jeszcze jeden – wydanie „płyty” jest tańsze i łatwiejsze niż kiedykolwiek wcześniej w historii. Co to oznacza? Między innymi to, że nie musimy już dziś liczyć na zainteresowanie „labeli” naszą muzyką, nie potrzebna nam duża firma, która pokryje koszty (oczywiście nie bezinteresownie) nagrania, wydania i dystrybucji albumu. Wszystko to dzisiaj możemy zrobić sami… z małym wsparciem swoich fanów.
With a little help from my friends
W 2008 roku Kevin Kelly, były redaktor magazynu Wired, opublikował koncepcję 1000 prawdziwych fanów, jako grupy osób potrzebnej do zapewnienia artyście godnego poziomu życia. Temat odbił się szerokim echem w sieci i znalazł tylu samo przeciwników, co osób zgadzających się z teorią. To czego jednak Kevin na pewno nie przecenił to wartości zaangażowanego fana i jego wpływu na karierę każdego twórcy. Ten, jakby się wydawało, oczywisty fakt leży u podstaw udanego związku crowdfundingu z muzyką.
Powstanie platform finansowania społecznościowego, popularyzacja ich idei oraz wyżej wspomniane zmiany w branży muzycznej pozwoliły na wykształcenie się niezwykłego, bo bezpośredniego partnerstwa odbiorcy z autorem. Nagle okazało się, że realizacja przedsięwzięć typu nagranie i wydanie albumu znalazło się w zasięgu ich wspólnych możliwości. Jedna strona zyskała możliwość uczestniczenia w czymś wyjątkowym, na co dzień niedostępnym, druga swobodnego, nieskrępowanego wyrażenia siebie. Każdy wygrał.
Crowdfunding uwolnił ogromny potencjał artystyczny i wprowadził ruch „zrób to sam” w nową epokę „zróbmy to razem”. Zbiórka stała się przestrzenią realnej weryfikacji pomysłów i materiału, dostarczając bardzo szybko informacji zwrotnej i zastępując żmudne badania rynkowe, którymi często kierują się wytwórnie, nierzadko omylnie odrzucając i blokując wspaniałą muzykę, sądząc, że nie wpisze się ona w gust słuchaczy (słynny przykład Decca Records i The Beatles). Kampanie finansowe dostarczyły też szeregu innych cennych informacji. Różne pakiety i poziomy wsparcia, oferujące w zamian wydanie CD, bądź winyl, pozwoliły np. na oszacowanie wielkości wymaganego nakładu.
Tak więc, jesteśmy dziś w stanie dzięki takim „narzędziom” jak portale crowdfundingowe w bardzo łatwy i przejrzysty sposób pozyskać finansowe wsparcie potrzebne do zarejestrowania naszego materiału i wytłoczenia odpowiedniej ilości płyt, które zaspokoją potrzeby fanów i nie pozostawią nas ze zbyt dużą górką krążków. Ogólnoświatową dystrybucję możemy natomiast prowadzić w sposób cyfrowy za pomocą platform takich jak np. TuneCore. Tym samym zaznaczamy na stałe naszą obecność na scenie, spełniamy marzenia i przypieczętowujemy kolejny etap naszej kariery. Wszystko zgodnie z planem.
No dobrze, ale nawiązując do samego początku, nawet jeśli doczekamy się wydawnictwa, to jak z niego wyżyć, skoro przychody ze sprzedaży nagranej muzyki wciąż maleją?
Niech żyje live
W przeciwieństwie do rynku płytowego, rynek koncertowy od lat bije rekordy i nie zapowiada się, by coś w tej materii się zmieniło. Niegdyś jechało się w trasę, by promować nowy album, dziś coraz częściej nagrywa się album, aby był okazją do promocji trasy. Dlaczego? Emocji uczestniczenia w żywym wydarzeniu nie da się niczym zastąpić. Po prostu. Nie można ich zapisać na żaden nośnik, nie można ich powielić, przekazać dalej, czy podrobić. Powstają one wyłącznie empirycznie i żyją wyłącznie w nas samych, są magią chwili. Dlatego koncert oparł się próbie czasu.
Mimo, że intratna, branża koncertowa obarczona jest dużym ryzykiem. Podobnie, jak niewiadomą jest liczba płyt, które uda nam się sprzedać, tak samo ciężko przewidzieć ile osób pojawi się na planowanym wydarzeniu. Jeśli dorzucimy do tego mocną konkurencję, dużą podatność na czynniki zewnętrzne, czy brak w Polsce tradycji uczęszczania na płatne imprezy, to okazuje się, że o potoczne „granie” na dobrych warunkach jest po prostu ciężko. Organizatorzy, kluby i promotorzy nie są skorzy do gwarantowania gaży i narażania się na potencjalne straty w imię sztuki, a zespoły godzące się grać za to co uzbierają ze sprzedanych biletów, często kładą sobie na barki cały ciężar odpowiedniej promocji wydarzenia. Tutaj także znalazło się zastosowanie dla crowdfundingu.
Tak jak w przypadku wydania albumu, zbiórka pomaga szybko ocenić, czy event ma rację bytu, ale na tym lista korzyści dopiero się zaczyna. Różnorodne pakiety pozwalają celniej trafić w gusta fanów. Fizyczne fanty – bilety kolekcjonerskie, plakaty z autografami; oraz nagrody niematerialne – spotkanie z zespołem, pamiątkowe zdjęcie, wspólne wykonanie utworu na scenie; tworzą szeroką ofertę, która uszczęśliwia koncertowiczów, jednocześnie zwiększając wpływy zespołu. Do tej pory nikt i nic nie pozwalało na doświadczanie koncertów w bardziej spersonalizowany sposób. Teraz w końcu jest szansa, by to się zmieniło.
Kolejną mocną stroną finansowania społecznościowego jest konieczność zaangażowania się. Zasady są jasne, jeśli wystarczająco dużo osób nie wesprze akcji w trakcie jej trwania, zespół prawdopodobnie nie dotrze z trasą do danego miasta. Wszyscy kojarzymy wydarzenia na Facebook’u, na które pozapisywane są setki ludzi, a faktyczna frekwencja to słabiutkie 30% tej liczby. Powodów, by nie stawić się na koncert jest zawsze mnóstwo, ale wcześniejsze finansowe zaangażowanie najczęściej radzi sobie z nimi wszystkimi, tak naprawdę ku uciesze każdej ze stron.
W końcu, mając zgromadzoną wokół siebie społeczność, jej wsparcie i potwierdzony liczny udział w planowanym wydarzeniu możemy podejść do rozmów z klubem, czy z organizatorem z zupełnie innej pozycji, otwierając drogę do negocjacji korzystniejszych warunków współpracy, coś na co w chwili obecnej niewiele zespołów może sobie pozwolić.
Crowdfunding niesie ze sobą cenne możliwości i alternatywy, które są na wyciągnięcie ręki każdego zainteresowanego. Popularyzacja idei, pozyskanie zaufania społecznego i odpowiednia wiedza jak w pełni tę formułę wykorzystać zajmie jeszcze trochę czasu, ale już w tej chwili nie powinno się jej bagatelizować.
Taki model, jak każdy inny, prawdopodobnie nigdy nie będzie idealnym rozwiązaniem dla wszystkich, ale nie jest to też przejściowa moda, to naturalne uzupełnienie rynku, który w obliczu ostatnich zmian nadal szuka na siebie pomysłu.
Crowdfunding, czyli finansowanie społecznościowe różnego rodzaju projektów przez internautów, to zjawisko które w ostatnim czasie zyskało w Polsce dużą popularność, zwłaszcza w kręgach osób związanych z działalnością kreatywną i innowacyjną. Dużemu zainteresowaniu korzystaniem z tego […]
→ Czytaj dalejNadejście lata jest dla polskiego crowdfundingu czasem, gdy pojawia się więcej kampanii komiksowych. Co tu ukrywać – zbliża się kolejna edycja Festiwalu Komiksu W Łodzi i perspektywa zgranej z nim premiery jest co najmniej kusząca. […]
→ Czytaj dalejDlaczego filmik projektowy jest tak ważny? Dodana do projektu video – wizytówka czyni go zdecydowanie bardziej atrakcyjnym. Trzeba pamiętać, iż konkurujemy o wsparcie i zainteresowanie z gronem innych autorów. By stworzyć dobry filmik, który viralowo […]
→ Czytaj dalejO nowych przepisach i interpretacjach, które w najbliższym czasie mogą wpłynąć na modele biznesowe crowdfundingu udziałowego i pożyczkowego. Crowdfunding inwestycyjny (przez który rozumiemy crowdfunding udziałowy oraz dłużny) cieszy się obecnie sporą swobodą regulacyjną ze względu […]
→ Czytaj dalej